Właśnie wybija północ.
Jest już 10 czerwca.
Rozmawiam z przyjaciółką.
Uśmiecham się.
Mam mnóstwo do nauki, a skupienia mało.
Ale nadrobię, spokojna głowa.
2 miesiące na surowej diecie, a we mnie zmian mnóstwo.
Bo fizycznie widać, bo mnie mniej.
I energiczniej.
Psychicznie ciszej i spokojniej.
Życie traktuje inaczej - jak skarb, bezcenny.
Jedyny dar, bo żyje się raz.
Jakby jutra nie było.
A sytuacja się nie powtórzy.
Dzisiaj chaotycznie, bo... taka noc.
Bo taki trochę etap życiowy zwariowany.
Cudownej niedzieli:*
Skarbie ile schudłaś pochwal się :)
OdpowiedzUsuńkochana gratuluję :)
OdpowiedzUsuńale ten czas szybko leci prawda? buziaki
Gratulacje :) ale zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńHej, przepraszam za intymne pytanie, bo nie byłam na Twoim blogu, a pewnie inni wiedzą, jaki witarianizm wybrałaś? Bliżej Boutenko, czy Grahama, dlatego pytam, bo po 80/10/10 dłuższy czas się nie chudnie, a na takiej umownie bliższej rzeczonej Boutenko, szybko na początku kilogramy lecą, ściskam owocowo
OdpowiedzUsuńJak tu u Ciebie miło, spokojnie i zdrowo :) Z niecierpliwością czekam na kolejne wpisy i oczywiście obserwuję.
OdpowiedzUsuń